
niedziela, 24 listopada 2013
wtorek, 19 listopada 2013
Wsiąść do (filmowego) pociągu byle jakiego... II

Cel: Narnia
Na początku ostrzeżenie: miejcie ze sobą chusteczkę pod ręką, bo wdzierający się w nozdrza zapach naftaliny jest nie do zniesienia. Jak spakować się do Narnii? Otóż jeśli nie mamy na miejscu żadnego znajomego fauna, który mógłby przechować nasz ekwipunek, radzę zaopatrzyć się jedynie w absolutnie najpotrzebniejsze rzeczy. Dlaczego? Trudno jest przemierzać lasy, łąki i wszystkie inne miejsca magicznej krainy, gdzie przygoda czeka na każdym kroku, z tobołami na plecach. Gdy zgubimy drogę o pomoc można zwrócić się do jednorożców, faunów bądź borsuków. Ci ostatni z pewnością od razu zaproszą nas do swojej norki na herbatkę (czy wspomniałam o tym że zwierzęta mówią?) Pod zadnym pozorem nie wolno dotykać wrogo wyglądających posągów, ponieważ nie spostrzeżemy jak prędko odgryzą nam rękę. UWAGA na ptasie mleczka! W najgorszym razie można skończyć jako drżący z zimna niewolnik w lodowym pałacu.
Plusy: to niezwykła malowniczość, baśniowość i urok krainy. Narnia pozwala odkryć inne kultury (ród naszych dalekich kuzynek driad, nimf i cyklopów) oraz nasycić oko obrazami, których na próżno szukać nawet na kartach książek. Jest świetną propozycją dla wiecznie zapracowanych dorosłych, którzy zapomnieli już, jak to jest być beztroskim dzieckiem. Wycieczka stanowi również świetną sposobność do rozmyślań i filozofowania. Gęstwiny krzewów,przygrzewające słońce i namacalna magiczność tego świata sprawi, że powieki same się zamykają. UWAGA: pobyt w Narnii przyczynia się jednak do zakurzenia się naszej fantazji i możliwe jest zardzewienie mechanizmu wyobraźni! Ta kraina jest jak ze snów, nie ma więc potrzeby kreowania jej w naszym umyśle.
Już niebawem kolejna oferta wycieczki w nieznane. Zwiedzaj świat z CineExpresem!
niedziela, 17 listopada 2013
Kiedy te Święta,czyli dajcie mi Kevina!
Zawsze czekam z niecierpliwością na Święta. No tak, bo prawie każdy tak ma. Jednak...
Z racji tego, że zrobiło się już mroźno, wczoraj pierwszy raz ubrałam czapkę. Zawsze kojarzyła mi się z Kevinem - może dlatego, że w Nowym Jorku miał podobną ;) I własnie wczoraj złapałam się na tym, że już nie mogę się doczekać świątecznego wieczoru, gdy zasiądę na kanapie, przy włączonych lampkach choinki, trzymając w łapce pierniczka, otulona kocykiem, obejrzę sobie Kevina. Serio. Nie wiem, ile razy już to oglądałam i mam pełną świadomość tego, że ten film do genialnych nie należy. I że główny aktor jest zapijaczonym narkomanem. I że mnóstwo ludzi na hasło "sam w domu" ma odruchy wymiotne. Ale jakiś urok musi w nim, do diabła, być! Nie wyobrażam sobie Świąt bez tej produkcji. Gdyby zabrali Kevina, zabraliby mi cząstkę i dzieciństwa i obowiązkowy punkt z mojego "Christmas planu".
Już niedługo, troszkę ponad miesiąc... ;)
Z racji tego, że zrobiło się już mroźno, wczoraj pierwszy raz ubrałam czapkę. Zawsze kojarzyła mi się z Kevinem - może dlatego, że w Nowym Jorku miał podobną ;) I własnie wczoraj złapałam się na tym, że już nie mogę się doczekać świątecznego wieczoru, gdy zasiądę na kanapie, przy włączonych lampkach choinki, trzymając w łapce pierniczka, otulona kocykiem, obejrzę sobie Kevina. Serio. Nie wiem, ile razy już to oglądałam i mam pełną świadomość tego, że ten film do genialnych nie należy. I że główny aktor jest zapijaczonym narkomanem. I że mnóstwo ludzi na hasło "sam w domu" ma odruchy wymiotne. Ale jakiś urok musi w nim, do diabła, być! Nie wyobrażam sobie Świąt bez tej produkcji. Gdyby zabrali Kevina, zabraliby mi cząstkę i dzieciństwa i obowiązkowy punkt z mojego "Christmas planu".
Już niedługo, troszkę ponad miesiąc... ;)

środa, 6 listopada 2013
Igrzyska śmierci II już za dwa tygodnie w Polsce!
Była sobie pani Collins. Potem książka. Następnie film.
Gdy w wyszukiwarkę google wpiszemy słowo „igrzyska” jako pierwsze pojawią się „igrzyska śmierci” .Około 209 milionów wyników – jest się więc nad czym zatrzymać…
Pierwsza część trylogii ukazała się w 2009 roku. Po podbiciu wielu serc przyszła kolej na
” W pierścieniu ognia” a po kolejnym roku na „Kosogłosa”. Świat oszalał. Chyba nie będzie to nieprawdą, jeśli napiszę, że od czasów „Zmierzchu” nie było książki, które poruszyła społeczeństwem na taką skalę. Jednak „Igrzysk śmierci” nie ma sensu porównywać do sagi o nawiedzonych wampirach.
Czy aby na pewno tylko dla nastolatków?
17 – letnia Katniss pochodzi z Dwunastego Dystryktu, jednego z najbiedniejszych regionów w państwie Panem. Bierze udział w Głodowych Igrzyskach co roku organizowanych przez państwo. Przeżyć może tylko jeden uczestnik.
„…publiczność okazuje największe nieposłuszeństwo, na jakie jest w stanie się zdobyć. Milczy. W ten sposób mówimy, że nie ma zgody. Nie ma aprobaty. Wszystko jest nie tak.” – taki jest tamten świat.
Katniss musi starać się utrzymać przy życiu. Wszystkie jej ruchy są kontrolowane, kamerowane. Musi być ranna, aby było widowiskowo. Musi uciekać przed pożarem – aby widzowie mogli wstrzymywać oddech. Zaufać nie może nikomu.
” Igrzyska” są literaturą nie tylko dla młodzieży. I nie chodzi tu o fabułę. Chodzi tu o sens. Suzanne Collins w świetny sposób uświadamia nam, co może się stać za kilkanaście lat, co ma szansę się wybić. Zło. Okrucieństwo. Bogacze zabawiający się cierpieniem innych.
Autorka nie straszy nas ani nie poucza. On nam tylko pokazuje co może się stać, jeśli czegoś nie zrobimy. Antyutopia. Jest to sposób, który moim zdaniem, o wiele bardziej trafia do ludzi.
Nie zmuszaj ich do zmieniana przyszłości - tylko im ją pokaż.
Kilka słów o pierwszej części…
gatunek: Thriller, Akcja, Sci-Fi
reżyser: Gary Ross
kraj produkcji: USA
Na ekranie oglądamy ból, cierpienie, płacz i strach.
Ale też niezwykłą odwagę, męstwo i niezwykłą chęć walki.
To wszystko powoduje, że siedzimy wciśnięci w fotel. Film wywołuje emocje – to najważniejsze. Oczekujemy kolejnych wydarzeń. Chcemy więcej faktów.
Film nie pozwala o sobie zapomnieć – skłania do refleksji. Myśląc co by było gdyby… odtwarzamy kolejne sceny w naszych głowach. Sceny zostały świetnie nakręcone. Zarówno akcja, efekty jak i muzyka (odgrywa tu dużą rolę) nie pozostawiają nic do życzenia.
Reżyser nie zostawia nas sam na sam z płatną 2-godzinną rozrywką. Przenosi nas w inny świat i zostawia sam na sam z przyszłością.
A już za dwa tygodnie...
staniemy się obserwatorami dalszych losów Katniss i nieludzkiego świata, w którym przyszło jej żyć. Bezradnymi wobec wzrastającego okrucieństwa widzami za płachtą ekranu.
Szykuje się kolejna dawka silnych emocji.

wtorek, 5 listopada 2013
Żywe nuty Einaudi'ego
Ostatnio wpadłam na trop Ludovico Einaudi'ego.
Któż to taki, zapytacie.
Otóż nikt nie wkomponowuje się tak idealnie jak on w teraźniejszą scenerię za oknem. Słuchając tych dźwięków nie ma dla mnie opcji by nie uciekać. By nie biec targanymi wiatrem dzikimi wrzosowiskami, zmarzniętymi polami, umykać gołym gałęziom drzew czy patrzeć na pagórki ciągnące się po horyzont. Nie ma opcji, bo ta muzyka jest tak baśniowa i malownicza, że obrazy pojawiają się mimowolnie.
Jeśli ten argument nie przemawia do was, by posłuchać Einaudi'ego powiem, że skomponował on soundtrack do "Nietykalnych".
Radzę posłuchać choć kilku sekund, by samemu poczuć magię tych nut. To niesamowite ile jeden instrument może wydobyć dźwięków, zarysować krajobrazów, sytuacji i scen. A to wszystko na wyciągnięcie ręki...
Któż to taki, zapytacie.
Otóż nikt nie wkomponowuje się tak idealnie jak on w teraźniejszą scenerię za oknem. Słuchając tych dźwięków nie ma dla mnie opcji by nie uciekać. By nie biec targanymi wiatrem dzikimi wrzosowiskami, zmarzniętymi polami, umykać gołym gałęziom drzew czy patrzeć na pagórki ciągnące się po horyzont. Nie ma opcji, bo ta muzyka jest tak baśniowa i malownicza, że obrazy pojawiają się mimowolnie.
Jeśli ten argument nie przemawia do was, by posłuchać Einaudi'ego powiem, że skomponował on soundtrack do "Nietykalnych".
Radzę posłuchać choć kilku sekund, by samemu poczuć magię tych nut. To niesamowite ile jeden instrument może wydobyć dźwięków, zarysować krajobrazów, sytuacji i scen. A to wszystko na wyciągnięcie ręki...
piątek, 1 listopada 2013
Carrie pragnie Cię dopaść, uciekaj przez Dziewiąte Wrota Lecz chyba wpadniesz, bo czeka tam Franki - nie bój nic i stawaj w szranki!
Carrie
|
Frankenstein (1931)
|
Dziewiąte wrota
|
Horror?
No
może…
Carrie
nie jest filmem, na którym będziemy bać się przez cały czas. Dość dużo tu
rozmów (i to całkiem inteligentnych, nie w guście horroru) ponieważ jest to
także dramat. Sceny grozy to w
pierwszej połowie filmu nieliczne epizody i na końcu finałowa akcja.
Co
jest ciekawe to to, że oprócz scen masakry, z pewnością będziemy się bać
również przy scenach z matką Carrie. Umiejętność kreowania postaci to as w
rękawie tego filmu.
|
Horror?
Pełną gębą, tylko przenieśmy się 80 lat
wstecz.
Czego bała się wtedy widownia? Oglądając
Frankiego można pomyśleć, że burzy, tego, że ich ktoś złapie i co ludzie
powiedzą?! Serio – aż byłam zakłopotana, że wręcz wyśmiewam kultowe dzieło i „najznakomitszą
ekranizację powieści M.Shelley”. Zombie szczerze mnie śmieszył i nie mogłam
powstrzymać się od komentarzy. Warto zauważyć, że co chwila ktoś wykrzykuje
- Szybciej!
Ludzie chyba bali się, że ktoś ich
złapie, najdzie, przyłapie, dogoni. Ja, jako współczesny widz i tak wiem, że
tak się stanie, i pewnie dlatego nie drżę ze strachu.
|
Horror?
A gdzie?
Można by stwierdzić, że Dziewiąte
Wrota to film o niczym. Historia ma opierać się na legendzie o rękopisach
szatana, tymczasem za dużo tu miejsca na chorą manię kolekcjonowania książek,
zawiści i (jak wszędzie) kasy.
Jest zagadka, ale w miarę rozwoju
akcji (chwila, jakiej akcji?) ginie gdzieś w mroku. Mrok. Mroku nie ma. Ten
film nie ma klimatu horroru. Byłby doskonałą bajeczką na dobranoc, gdyby nie
trzy sceny z trupami w roli głównej.
Jak to zwykle bywa, chora mania
zabijania urzeka bezsensem. Gdzie tu logika?
|
Dziewczyna
w strugach krwi
Uważam,
że C.Moretz zagrała świetnie, bo doskonale oddała wszystkie emocje: od
niepewności i strachu do demonicznej furii. Pokazała, że nowe pokolenie to
nie tylko gwiazdy Disneya.
|
Kwadratowoszczęki
Boriss Karloff
Nie wyobrażam sobie kogoś innego w tej roli, patrząc na
to, jak bardzo wrył się wizerunek takiego Frankiego w naszą kulturę.
|
Johnny, ach Johnny
Mam wrażenie, że ten film to skok na kasę. No bo kto
nie pójdzie do kina na film, w którym główną rolę gra Johnny Deep? Gra, rzecz
jasna świetnie, ale mało jest scen, w których naprawdę mógłby rozwinąć
skrzydła.
|
Muzyka
z dźwięków głośnika
Muzyka
jest współczesna, z racji tego, że akcja dzieje się w dzisiejszych czasach i
dźwięki miały wkręcić nas w klimat.
Czy wyszło? Jako tako.
|
Ach muzyko, gdzie się podziewasz gdy
jesteś potrzebna?
Sceny grozy są ciche! Dlaczego!? Nic
tak nie przyspiesza tętna, jak straszna muzyka. A tu klapa.
Ponadto w ostatnich 10 minutach filmu wciąż
biją dzwony, co zapewne, prócz ślubu, ma zwiastować zbliżające się nieszczęście.
Minusem jest to, że niestety zagłusza dialogi.
No cóż.
|
Ładnie, lecz monotonnie
Na początku filmu usłyszawszy melodię,
pomyślałam sobie „dobrze się zapowiada”, jednak szybko się nią znudziłam. Motyw muzyczny jest ciekawy, lecz wciąż się
powtarza. Zalatuje monotonią.
|
Subskrybuj:
Posty (Atom)