Carrie
|
Frankenstein (1931)
|
Dziewiąte wrota
|
Horror?
No
może…
Carrie
nie jest filmem, na którym będziemy bać się przez cały czas. Dość dużo tu
rozmów (i to całkiem inteligentnych, nie w guście horroru) ponieważ jest to
także dramat. Sceny grozy to w
pierwszej połowie filmu nieliczne epizody i na końcu finałowa akcja.
Co
jest ciekawe to to, że oprócz scen masakry, z pewnością będziemy się bać
również przy scenach z matką Carrie. Umiejętność kreowania postaci to as w
rękawie tego filmu.
|
Horror?
Pełną gębą, tylko przenieśmy się 80 lat
wstecz.
Czego bała się wtedy widownia? Oglądając
Frankiego można pomyśleć, że burzy, tego, że ich ktoś złapie i co ludzie
powiedzą?! Serio – aż byłam zakłopotana, że wręcz wyśmiewam kultowe dzieło i „najznakomitszą
ekranizację powieści M.Shelley”. Zombie szczerze mnie śmieszył i nie mogłam
powstrzymać się od komentarzy. Warto zauważyć, że co chwila ktoś wykrzykuje
- Szybciej!
Ludzie chyba bali się, że ktoś ich
złapie, najdzie, przyłapie, dogoni. Ja, jako współczesny widz i tak wiem, że
tak się stanie, i pewnie dlatego nie drżę ze strachu.
|
Horror?
A gdzie?
Można by stwierdzić, że Dziewiąte
Wrota to film o niczym. Historia ma opierać się na legendzie o rękopisach
szatana, tymczasem za dużo tu miejsca na chorą manię kolekcjonowania książek,
zawiści i (jak wszędzie) kasy.
Jest zagadka, ale w miarę rozwoju
akcji (chwila, jakiej akcji?) ginie gdzieś w mroku. Mrok. Mroku nie ma. Ten
film nie ma klimatu horroru. Byłby doskonałą bajeczką na dobranoc, gdyby nie
trzy sceny z trupami w roli głównej.
Jak to zwykle bywa, chora mania
zabijania urzeka bezsensem. Gdzie tu logika?
|
Dziewczyna
w strugach krwi
Uważam,
że C.Moretz zagrała świetnie, bo doskonale oddała wszystkie emocje: od
niepewności i strachu do demonicznej furii. Pokazała, że nowe pokolenie to
nie tylko gwiazdy Disneya.
|
Kwadratowoszczęki
Boriss Karloff
Nie wyobrażam sobie kogoś innego w tej roli, patrząc na
to, jak bardzo wrył się wizerunek takiego Frankiego w naszą kulturę.
|
Johnny, ach Johnny
Mam wrażenie, że ten film to skok na kasę. No bo kto
nie pójdzie do kina na film, w którym główną rolę gra Johnny Deep? Gra, rzecz
jasna świetnie, ale mało jest scen, w których naprawdę mógłby rozwinąć
skrzydła.
|
Muzyka
z dźwięków głośnika
Muzyka
jest współczesna, z racji tego, że akcja dzieje się w dzisiejszych czasach i
dźwięki miały wkręcić nas w klimat.
Czy wyszło? Jako tako.
|
Ach muzyko, gdzie się podziewasz gdy
jesteś potrzebna?
Sceny grozy są ciche! Dlaczego!? Nic
tak nie przyspiesza tętna, jak straszna muzyka. A tu klapa.
Ponadto w ostatnich 10 minutach filmu wciąż
biją dzwony, co zapewne, prócz ślubu, ma zwiastować zbliżające się nieszczęście.
Minusem jest to, że niestety zagłusza dialogi.
No cóż.
|
Ładnie, lecz monotonnie
Na początku filmu usłyszawszy melodię,
pomyślałam sobie „dobrze się zapowiada”, jednak szybko się nią znudziłam. Motyw muzyczny jest ciekawy, lecz wciąż się
powtarza. Zalatuje monotonią.
|
piątek, 1 listopada 2013
Carrie pragnie Cię dopaść, uciekaj przez Dziewiąte Wrota Lecz chyba wpadniesz, bo czeka tam Franki - nie bój nic i stawaj w szranki!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz