Powered By Blogger

piątek, 1 listopada 2013

Carrie pragnie Cię dopaść, uciekaj przez Dziewiąte Wrota Lecz chyba wpadniesz, bo czeka tam Franki - nie bój nic i stawaj w szranki!

Carrie
Frankenstein (1931)
Dziewiąte wrota
Horror?
No może…

Carrie nie jest filmem, na którym będziemy bać się przez cały czas. Dość dużo tu rozmów (i to całkiem inteligentnych, nie w guście horroru) ponieważ jest to także dramat.  Sceny grozy to w pierwszej połowie filmu nieliczne epizody i na końcu finałowa akcja.
Co jest ciekawe to to, że oprócz scen masakry, z pewnością będziemy się bać również przy scenach z matką Carrie. Umiejętność kreowania postaci to as w rękawie tego filmu.
Horror?
Pełną gębą, tylko przenieśmy się 80 lat wstecz.

Czego bała się wtedy widownia? Oglądając Frankiego można pomyśleć, że burzy, tego, że ich ktoś złapie i co ludzie powiedzą?! Serio – aż byłam zakłopotana, że wręcz wyśmiewam kultowe dzieło i „najznakomitszą ekranizację powieści M.Shelley”. Zombie szczerze mnie śmieszył i nie mogłam powstrzymać się od komentarzy. Warto zauważyć, że co chwila ktoś wykrzykuje
- Szybciej!
Ludzie chyba bali się, że ktoś ich złapie, najdzie, przyłapie, dogoni. Ja, jako współczesny widz i tak wiem, że tak się stanie, i pewnie dlatego nie drżę ze strachu.
Horror?
A gdzie?

Można by stwierdzić, że Dziewiąte Wrota to film o niczym. Historia ma opierać się na legendzie o rękopisach szatana, tymczasem za dużo tu miejsca na chorą manię kolekcjonowania książek, zawiści i (jak wszędzie) kasy.
Jest zagadka, ale w miarę rozwoju akcji (chwila, jakiej akcji?) ginie gdzieś w mroku. Mrok. Mroku nie ma. Ten film nie ma klimatu horroru. Byłby doskonałą bajeczką na dobranoc, gdyby nie trzy sceny z trupami w roli głównej.
Jak to zwykle bywa, chora mania zabijania urzeka bezsensem. Gdzie tu logika?
Dziewczyna w strugach krwi

Uważam, że C.Moretz zagrała świetnie, bo doskonale oddała wszystkie emocje: od niepewności i strachu do demonicznej furii. Pokazała, że nowe pokolenie to nie tylko gwiazdy Disneya.
Kwadratowoszczęki

Boriss Karloff
Nie wyobrażam sobie kogoś innego w tej roli, patrząc na to, jak bardzo wrył się wizerunek takiego Frankiego w naszą kulturę.
Johnny, ach Johnny

Mam wrażenie, że ten film to skok na kasę. No bo kto nie pójdzie do kina na film, w którym główną rolę gra Johnny Deep? Gra, rzecz jasna świetnie, ale mało jest scen, w których naprawdę mógłby rozwinąć skrzydła.

Muzyka z dźwięków głośnika

Muzyka jest współczesna, z racji tego, że akcja dzieje się w dzisiejszych czasach i dźwięki miały wkręcić nas w klimat.
Czy wyszło? Jako tako.                  
Ach muzyko, gdzie się podziewasz gdy jesteś potrzebna?

Sceny grozy są ciche! Dlaczego!? Nic tak nie przyspiesza tętna, jak straszna muzyka. A tu klapa.
Ponadto w ostatnich 10 minutach filmu wciąż biją dzwony, co zapewne, prócz ślubu, ma zwiastować zbliżające się nieszczęście. Minusem jest to, że niestety zagłusza dialogi.
No cóż.
Ładnie, lecz monotonnie

Na początku filmu usłyszawszy melodię, pomyślałam sobie „dobrze się zapowiada”, jednak szybko się nią znudziłam.  Motyw muzyczny jest ciekawy, lecz wciąż się powtarza. Zalatuje monotonią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz