1.Hugo i jego wynalazek
ukryta kraina czasu

Film wchodzący do kin 10 lutego reżyserii Martina Scorsese'a, Hugo i jego wynalazek to podróż do XX - wiecznego Paryża. Romantycznie? Wcale nie. Tu trzeba rzucić się w wir przygody. Kilkunastoletni osierocony chłopiec w samotności kończy swój metalowy wynalazek, którego naprawę rozpoczął jeszcze wraz z tatą. Wkłada w to całe serce i za wszelką cenę dąży do skończenia dzieła, posuwając się nawet do kradzieży potrzebnych mechanizmowi części. W tajemnicy też nakręca zegary na paryskim dworcu, ukrywając się przed czyhającym na takich pałętających się chłopców dozorcą. Spotyka ekscentryczną przyjaciółkę i rozpoczyna się ich przygoda w 3d. Niezwykłe efekty. I nie chodzi tu tylko o spadające płatki śniegu.
Z pewnością można powiedzieć, że ten film ma duszę. Wspaniała, nastrojowa muzyka. I może nie porywająca, ale ciekawa historia odtworzona z kart starej książki.
2. Igrzyska śmierci
Była sobie pani Collins. Potem książka. Następnie film.
Gdy w wyszukiwarkę google wpiszemy słowo "igrzyska" jako pierwsze pojawią się "igrzyska śmierci" .Około 5,110,000 wyników - jest się więc nad czym zatrzymać...
Pierwsza część trylogii ukazała się w 2009 roku. Po podbiciu wielu serc przyszła kolej na " W pierścieniu ognia" a po kolejnym roku na "Kosogłosa". Świat oszalał. Chyba nie będzie to nieprawdą, jeśli napiszę, że od czasów "Zmierzchu" nie było książki, które poruszyła społeczeństwem na taką skalę. Jednak "Igrzysk śmierci" nie ma sensu porównywać do sagi o nawiedzonych wampirach.
17 - letnia Katniss pochodzi z Dwunastego Dystryktu, jednego z najbiedniejszych regionów w państwie Panem. Bierze udział w Głodowych Igrzyskach co roku organizowanych przez państwo. Przeżyć może tylko jeden uczestnik.
„...publiczność okazuje największe nieposłuszeństwo, na jakie jest w stanie się zdobyć. Milczy. W ten sposób mówimy, że nie ma zgody. Nie ma aprobaty. Wszystko jest nie tak.” - taki jest tamten świat.
Katniss musi starać się utrzymać przy życiu. Wszystkie jej ruchy są kontrolowane, kamerowane. Musi być ranna, aby było widowiskowo. Musi uciekać przed pożarem - aby widzowie mogli wstrzymywać oddech. Zaufać nie może nikomu.
" Igrzyska" są lieraturą nie tylko dla młodzieży. I nie chodzi tu o fabułę. Chodzi tu o sens. Suzanne Collins w świetny sposób uśwaiadamia nam, co może się stać za kilka lat, co ma szansę wybić się. Zło. Okrucieństwo. Bogacze zabawiający się cierpieniem innych.
Autorka nie straszy nas ani nie poucza. On nam tylko pokazuje co może się stać, jeśli czegoś nie zrobimy. Antyutopia. Jest to sposób, który moim zdaniem, o wiele bardziej trafia do ludzi. Nie zmuszaj ich do zmieniana przyszłośći - tylko im ją pokaż.
Kilka słów o filmie...
gatunek: Thriller, Akcja, Sci-Fi
reżyser: Gary Ross
kraj produkcji: USA
Na ekranie oglądamy ból, cierpienie, płacz i strach.
Ale też nizwykłą odwagę, męstwo i niezwykłą chęć walki.
To wszystko powoduje, że siedzimy wciśnięci w fotel. Film wywołuje emocje - to najważniejsze. Oczekujemy kojejnych wydarzeń. Chcemy więcej faktów.
Film nie pozwala o sobie zapomnieć - skłania do refleksji. Myśląc co by było gdyby... odtwarzmy kolejne sceny w naszych głowach. Sceny świetnie nakręcone. Zarówno akcja, efekty jak i muzyka (odgywa tu dużą rolę) nie pozostawiają nic do życzenia.
Reżyser nie zostawia nas sam na sam z płatną 2-godzinną rozrywką. Przenosi nas w inny świat i zostawia sam na sam z przyszłością.
3. Kupiliśmy ZOO
Mogło być całkiem fajnie.
Samotny super tata, któremu nigdy nie kończą się pieniądze, wraz z dwójką dzieci kupują nowy dom (aby uwolnić sie od hałaśliwych sąsiadów). Posiadłość ma 7 hektarów a na jej terytorium znajduje sie zoo. Brzmi całkiem ciekawie, tym bardziej, że spotykaja tam niezwykle sympatyczną ekipę od zwierząt - ich przyszłych przyjaciół. Niestety zbyt ciekawie nie jest. Problemy pracowników ogrodu zoologicznego to zbyt stary tygrys i niedźwiedź uciekający w las oraz niezwykle denerwuący inspektor, który wpada z niezapowiedziana inspekcją i pragnie usunięcia zoo. Oprócz tego problemy stwarza 14-letni Dylan, który nie zaklimatyzował się w nowym domu i tęskni za życiem w mieście. (najlepszy aktor tej produkcji - Colin Ford, jako jedyny potrafiący zaiteresować widza swoją grą). Szkoda, że Colin nie gra tu głównej roli, która przypadła Matt'owi Damon'owi. On niestety zamiast działać woli wygłaszać prawdy życiowe. Jest też 13-latnia Elle Fanning. Gdyby dano jej inną role, z pewnością wypadłaby całkiem nieźle. Za to jej postać, czyli Lily Miska jest nadpobudliwa i wykrzykuje głośno pojedyńce słowa nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. Ciekawą postacią w filmie jest sympatyczny brodacz (Angus Macfadyen) który nie udaje niespodziewanych zaskoczeń ani żdnej wielkiej radości, za to jest sobą i fajnie gra. Bezrobotnemu Super tacie w końcu kończą się pieniądze, lecz pojawiają się nowe i w końcu zoo staje na nogi i mimo powalonego drzewa na drodze przyciąga mnóstwo turystów.
Dramat połączony z komedią i filmem familijnym nie wyszedł Crowe'owi zbyt dobrze, ale mimo wszystko film jest w sam raz na deszczową niedzielę.
4. Święta, święta i po świętach, ale... na wspomnienie tych pysznych chwil obejrzyjcie sobie filmowe pisanki.

Alicja w krainie czarów

Różowa pantera

Yoda

Charlie Chaplin

Wall - e

Śniadanie u Tiffaniego
inspiracja i zdjęcia: gadżetomania.pl, film-onet.pl
5. Street Dance
Filmy o tańcu - zawsze z wątkiem romantycznym, zawsze z przewidywalnym zakończeniem, zawsze porywające do tańca. I dobrze. Bo przecież o to właśnie chodzi - o dobrą zabawę.
Film rozpoczyna się porażką Ash'a na oczach Niepokonanych. Na oczach grupy, której tancerz chciał zaimponować. Niezniechęcony Ediee (chyba najsympatyczniejszy bohater filmu) zabiera go (i także nas) na wielką przygode z tańcem w dobrym towarzystwie. Nie warto zastanawiać się, jakim sposobem B-boy zdobył cały zespół wspaniałych tancerzy rozsypany po Europie (i skąd fundusze na loty ;)) ale udało mu się i to się liczy. Taniec i rytm serca prowadzi nas od Ibizy, przez Amsterdam, Paryż czy Londyn aż po Rzym! Ash i Eddie razem z ekipą rozpoczynają przygotowania do wielkiej bitwy na taniec. Każdy jest inny, wszystkie ich ruchy zachwycają. Mają jedno marzenie - pokonanie grupy Invincible. Jednak czasami "zwykły" street dance nie wystarcza. Potrzebna jest nuta świeżości, nowość, która pozwoliłaby im wygrać z rywalami. Wtedy Ash spotyka Evę - mistrzynię salsy. Czy uda im się połączyć te tak bardzo odmienne od siebie style i wzbudzic podziw widowni, ograniczyć nieco swoją brawuję i zabłysnąć, dowiecie się już w kinie. Ja tymczasem dodam, że film posiada dużo tańca, dużo powera, dobre efekty 3D i niezwykle energentyczną ścieżkę dźwiękową. Jest świeną propozycją dla tych, którzy dali już porwać się urokowi street dancu, ale też dla tych, którzy o tym marzą.

6. Projekt X
Yo lo. I to jest coś co powinniśmy zobaczyć w tym roku. Człowiek nieświadom niczego wybiera się na Projekt X żeby odpocząć sobie po ciężkim tygodniu. Spodziewa się dobrej zabawy. A dostaje o wiele więcej!
Film opowiada o kilku nastolatkach, którzy w szkole nie są zbyt popularni. A więc czas to zmienić. Rodzice Tomasa wyjeżdżają. "Nie włączaj ogrzewnia w basenie. Pamiętaj żeby nakarmić psa. Minimum trzech kolegów. Wszystkiego najlepszego synu." Tak mianowicie zaczyna się największa impreza wszechczasów.
Po pierwsze trzeba zaznaczyć, że nie jest to film kręcony tradycyjnie. Oglądamy go z perspektywy kamery, nakręcającej całe zdarznie. Za kamerą stoi... no właśnie. Tego widz dowiaduje sie dopiero na końcu filmu! Nie jest to jakaś nurtująca zagadka, ale z pewnością ciekawy element filmu. Czasami aparat wędruje z rąk do rąk. Nie dba się tu o idealną kompozycję czy prawidłowy układ sceny, a mimo to film ogląda się z przyjemością.
Pies schowany w szufladzie czy skaczący na trampolinie, alohol lejący się strumieniami, pełen basen, muzyka na cały regulator - to dla ich gości normalne. Gości, których liczba z pewnością nie ogranicza się do trzech. Przychodzi 1500 osób. Jak to mówią "niezła rozruba". Wtedy do akcji wkracza policja ze strażą pożarną. Robi się naprawdę gorąco...
Dobre dialogi, śmieszne sceny, wspaniała rozrywka. Projekt X jest świetną propozycją dla wielbicieli imprez.
Jednak mimo niezbyt ambitnego zagadnienia, jakim jest imreza, dociekliwy widz znajdzie i w tym filmie przesłanie! Takowym jest wniosek, że powinniśmy brać na siebie zadania, które jesteśmy w stanie wykonać, adekwatne do naszych możliwości. Przyjaciele powinni się słuchać, wspierać i słuchać siebie nawzajem. Czasmi trzeba wychamować. Dobra zabawa nie zawsze ponad wszystko.


7. Mroczne cienie - iść, nie iść?
Mroczne cienie to już dziewiąty raz kiedy Tim Burton i Johnny Deep łączą swoje siły. Owocnie!
Sc-fi. Charakterystyczne dla Burtona filmowanie - przywodzi na myśl choćby "Alicję..." . Nie zmienia to faktu, że graficy komputerowi pracujący przy cieniach to mistrzowie. Świetny wizerunek Deepa, choć nie tak krzykliwy, jak to mogłoby sie wydawać, to jednak oryginalny jak zawsze. Jest to coś w rodzaju parodii wszystkich niedawnych marnych produkcji, które opowiadaja o ludziach powstałych z grobów i groźnych wapirach. Burton chcąc obrócic całą tę maskardę w żart, wykorzystał chłodne jak zwykle oblicze Johnego. I udało się. Jest niezdobytym wampirem, który powsatł z grobu. Komedia. Głownym humorem są tu nieporozumienia związane z życiem XVIII wampira w świecie XX wieku. Ale jest też kilka zabawnych dialogów. Horror. O ile scena, w której Caroline przemienia się w wilkołaka ("Nie róbmy z tego afery.") jest przesadzona to inne postacie mają swoje "ja". Nie ma wielkich scen grozy, ale muzyka i charakteryzacje robią swoje.
"Mroczne cienie" nie są skokiem na kasę. Dały możliwość pokazania nowej odsłony Deepa, grzecznego wcielenia Bonham-Carter oraz dobrej gry innych aktorów. Były nowym wyzwaniem dla Moretz i McGratha. Pokazały nam świetne możliwości dziesiejszej technologii. I przypieczętowały zdanie, że Burton i Deep to zgrany duet.

8. Czarnobyl reaktor czego?!
Czarnobyl. Reaktor strachu. to film wyreżyserowany przez Bradley'a Parker'a. Horror. Aby straszyć. Tylko czym?
Film zaczął się dla mnie zaskakująco. Spodziewałam się nieco młodszych bohaterów. Czekając na rozkręcenie akcji zwróciłam uwagę na podstawowe szczegóły filmu. Zapowiadało się całkiem nieźle.
Wjeżdżająca na własną odpowiedzialność na teren zakazany dla turystów i skażony promieniowaniem, grupa dorosłych ludzi powinna liczyć się z tym, że ich wypad może nie zakończyć się pomyślnie. Ale przecież to tylko wycieczka. Więc aby sielance stało się zadość bohaterowie wyruszają na zwiedzanie Czarnobyla z przewodnikiem, którego lewo znają. Omijając na wejściu martwe zwierzę (wyglądające na velociraptora) wkraczają do opuszczonego budynku. Nieudolne skradanie się sprawia, że nie czujemy grozy i strasznie pragniemy znaleźć się na ich miejscu, aby rozegrać to prawidłowo. (Są też plusy! Doba rola Jesse McCartney'a i Ingrid Bolsø Berdal) Ale nie ma nawet muzyki, która wywoływałaby ciarki na plecach. W końcu bohaterowie porywani są jeden za drugim ciągnąc za sobą ślady krwi, za którymi idą nieustraszeni kompani. Kolejnym minusem jest irracjonalne zachowanie postaci w filmie. Przykłady: 1)uciekając przed psami nikt nie wpadł na pomysł, aby wdrapać się na drzewo, których wokół było pełno 2) nikt nie wpadł na pomysł aby wynosić się z tamtych terenów, kiedy wszyscy jeszcze byli cali 3) nikomu nie przyszło na myśl, że dwie osoby mogą iść wezwać pomoc, a reszta zostanie w samochodzie 4) wchodząc do ciemnego pomieszczenia bohaterowie stają z pistoletem na środku i obracają się w kółko 5) widząc dziecko (??) wszyscy prócz niejakiej Zoe zbliżają się do niego, wtedy bezbronna Zoe zostaje porwana. Zero inteligencji. Film jest bardzo przewidywalny. Wiemy, co wydarzy się za chwilę. Widz mógłby podkładać głos za bohaterów, widząc film pierwszy raz. Ich dialogi ograniczają się do -Co to było? - Uciekajcie! oraz - Strzelaj! Nie zdradzę nic, mówiąc, że pozostają w mieście-widmie z powodu zepsutego samochodu.
Czy promieniowanie zabija na miejscu? Pozostała przy życiu dwójka bohaterów naraża się na straszne szczypanie twarzy i ból oczu. A tymczasem na wikipedi można przeczytać, że objawy są wewnętrzne i przeważnie są to bóle głowy lub biegunki.
Producenci nie skupili się nawet na dopracowaniu zombie, przez co co nie wiemy o nich nic, a pojawiają się one jedynie w ostatniej sekundzie filmu. Nic nie zostało wyjaśnione! Co w takim miejscu robią ludzie-zombie? Skąd się wzięli? Dlaczego porywają ludzi? Jeśli macie ochotę na samodzielne rozwikłanie tych zagadek wybierzcie się do kina.
9. Recenzja ''Projektu NIM''
Mało dokumentów mamy sposobność oglądać w kinie. Nie mam pojęcia od czego to zależy, ale dokument o NIM-ie, czyli całkiem zwyczajnym szympansie, mogliśmy zobaczyć na wielkim ekranie. Dlaczego całkiem zwyczajnym? Bo na początku nie różnił się niczym od swoich sióstr i braci. Dopiero po "ludzkim wychowywaniu" stał się niezwykłą małpą, która mówi językiem migowym. James Marsh zyskał moją sympatię dzięki "Człowiekowi na linie". "Projekt NIM" nie będzie przeze mnie tak wysoko oceniony, no ale po kolei.
Dokument, jak to dokument - może mieć fabułe złożoną z suchych faktów, podanych widzowi na tacy z garstką poglądów ważnych ludzi. Ale może być ciekawie nakręcony. Tak jak ten. Plusem filmu są aktorzy, grających samych siebie. Opowiadają o swoim życiu, swoich spostrzeżeniach. To ciekawe - ty patrzysz po swojemu, na to co widzisz na ekranie, każda z tych osób widzi to zupełnie inaczej. Uwaga! Brak egzaltacji! Ich emocje nie są sztuczne. Fajnie. To się widzom podoba. Ale nie pomaga w zasłanianiu człowieczego bezwstydnego egoizmu. Owszem, niektórzy bohaterowie zjednują sobie naszą sympatię, ale nie odwraca to naszej uwagi od tego, co robią NIM-owi. (zaraz do niego dojdę) Jedyne, co mogłoby uczynić film jeszcze ciekawszym (są eleganckie przejścia od bohaterów do filmów, a nawet światłocienie podczas monologów (!) ale...) to głos opowiadający w tle, podczas gdy widz oglądał by sobie "śliczną, bestroską małpkę, która jest świetnie porozumiewa się z ludźmi". Bo choć pani X opowiada szczerze i nie zanudza, to na prawdę nie musimy patrzęć na nią, podczas każdej jej wypowiedzi. NIM - wcale nie taki słodki, jak się przekonują wkrótce ludzie, próbujący wychować go na zwierzątko domowe. Kiedy inteligentne stworzenie staje się obiektem badań naukowych wzrastając w niewoli, to marne są szanse na to, że będzie prawdziwym przyjacielem człowieka. Szczególnie w przypadku, gdy ludzie z klapkami na oczach celem nauczenia go języka migowego, zapominają o tym, że jest zwierzęciem. Prawdziwą istotą. Ale szympans jest wierny, przynajmniej tym, którzy, chociaż go opuścili, to potrafili przyznać się do błędu i wrócić do niego. Film opowiada właśnie o ambicjach ludzi, którzy często zapominają o tym, że każdy coś czuje. Są chwile zadumy, śmiechu oraz wzruszeń.
"Projekt NIM" zgarnął 10 różnorakich nagród. Uważam że jak najbardziej zasłużenie.
10. Kochają ich hipsterzy i nie tylko...
Od 14 września na ekranach kin będziemy mogli zobaczyć film "W drodze", nakręcony na podstawie powieści Jacka Kerouaca. Główne role w filmie zagrali KIRSTEN STEWART (znana ze "Zmierzchu" i "Królewny Śnieżki i Łowcy") GARRETT HESLUND i SAM RILEY. Sądzę, że dobrze było by ich tu przedstawić.
Kilka ważnych faktów:
- Garrett Hedlund ( http://www.filmweb.pl/person/Garrett+Hedlund-139542)
- wrześniowe wydanie ELLE nazywa go ciachem znanym z "Troi"
- 3 września będziemy śpiewać mu sto lat z okazji 29 urodzin
- przez dłuższy czas pracował jako model (dla firmy odzieżowej L.L. Bean i magazynu Teen Magazine)
- zagrał w takich produkcjach jak " Czterej Bracia" Twarda Sztuka" czy "Eragon"
- był brany pod uwagę do roli Finnicka Odaira w filmie "The Hunger Games: Catching Fire". Angaż otrzymał Sam Claflin

- Sam Riley (http://www.filmweb.pl/person/Sam+Riley-295154)
- trudno w to uwierzyć: ma 32 lata
- można go było zobaczyć w filmach: " 24 Hour Party People" "Control" "Dead Man in Deptford"
- brany był pod uwagę do tytułowej roli w filmie Ridleya Scotta "Robin Hood". Ostatecznie rolę dostał Russel Crowe.
- był twarzą marki Burberry w 2008 roku
Całkiem ciekawy wywiad z oboma aktorami można przeczytać we wrześniowym ELLE.
11. Jesteś Bogiem, czyli kilka centymetrów ponad chodnikami
Wszedł do kin parę dni temu film "Jestem Bogiem". Opowiada oczywiście o Paktofonice, czyli zespole, który swoimi (do wyboru: pokrzepiającymi, budującymi, prawdziwymi, ludzkimi, nie banalnymi, nie sklecanymi dla pieniędzy, tylko z potrzeby przelania ludzkich myśli w ludzkie serca) tekstami trafił do umysłów milionów młodych ludzi. I tak Magik, Fokus i Rahim pewnie nigdy nie spodziewali że powstanie o nich film. I chociaż na plakacie wypadli cienko, o czym przeczytać możecie szczegółowo na QUENTIN blog, to w filmie zdecydowanie lepiej.
Chociaż "Jestem Bogiem" wzbudził poruszenie wśród zagorzałych fanów nagłą popularnością zespołu i obawiali się oni o nagły "przypływ fanów, którzy nigdy nie zrozumieją o co w tym chodzi" to uważam, że trochę niepotrzebnie. Owszem, może części ludzi spodoba się ta muzyka, ale nie zrozumieją jej treści, którą będą klepać z pamięci jak życiowe drogowskazy szpanując tym, ale co z tego? Może kilkoro z nich po obejrzeniu produkcji zrozumie dlaczego ludzie słuchają rapu czy hip-hopu, a Paktofonika zyska nowych prawdziwych fanów. Ludzie zrozumieją po co jest ta muzyka i o czym mówi. Bo to nie tylko k... k... na kązdym kroku, chociaż, jeżeli kogoś nie wciągnie film, tak mogłoby się wydawać.
Anyway - mnie film wciągnął. I słysząc oklaski w sali kinowej po zakończonej produkcji sądzę, że wielu innych także. Owacje po polskim filmie - niecodzienne doświadczenie.
A dlaczego? Trudno mi oceniać go od strony technicznej czy warsztatu, bo - przyznaję - nie zbyt zwracałam na niego uwagę. Bo... po prostu ich historia mnie wciągnęła. Bardzo. Znając jako tako Paktofonikę i niektóre polskie filmy nie spodziewałam się... czegoś takiego! Film po prostu jest tak prawdziwy, jak byli oni. Pozwala się utożsamić z bohaterami, pokazując historię zespołu od początku. I historię każdego z osobna. Pozwala wyjść emocjom, z jakim się mierzą na przeciw nam. W pewnej chwili mówisz sobie: "jak dobrze to rozumiem". Muzyka tylko potęguje to uczucie. W rytmie naszpikowanych (do wyboru: realizmem, przekazami, rozważaniami, gdybaniem) zwrotek mija nam cały film. Rozśmiesza i wzrusza. (A kto twierdzi, że śmierć Magika była pokazana sztucznie, ma chyba serce z kamienia.)
Nie chcę przez to powiedzieć, że absolutnie każdy zrozumie ten film i zaakceptuje jego treści, ale prawdą jest, że nie da się przejść koło niego obojętnie. A całej reszcie, której postawy "Bogów z szarych blokowisk" dały jakiś przykład i odnaleźli w którejś z ich historii własne przeżycia, ten film na długo pozostanie w pamięci.
"Nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili
Pokaż że się mylili
Nie czekaj ani chwili
Dłużej"

12. Bond. James Bond.
Trudno jest mi opisywać film, podczas którego oglądania absolutnie nie zwraca się uwagi na stronę techniczną, wkład pracy, pomysł itp. ponieważ film tak wciąga.
Trudno opisywać Skyfall na tle innych filmów z agentem (niestety, muszę się przyznać) widząc Bonda w akcji po raz pierwszy.
Napiszę więc krótko, ufając, że doskonale zrozumiecie:
Efekty - świetne
Gra aktorska - mistrzowska
Dialogi - boskie
Zdjęcia - piękne
Fabuła z akcją - super
Film extra :)

13. Pechowe zabić jak to łatwo powiedzieć
Jak wyobrażacie sobie płatnego zabójcę? Powinien być twardy, nosić czarną skórę i ciemne okulary? Powinien być zły, okrutny i bezlitosny, ale nie sprawiać takiego wrażenia? Możecie wymyślić sobie idealnego płatnego zabójcę, ale o tym filmie wasza wizja zostanie roztrzaskana w drobny mak. Według reżyserów płatnie mordercy częstują siebie nawzajem doprawdy uroczymi opowiastkami o idealnym seksie ze swojej młodości, niestety dla widza, nie omijając szczegółów. Ich głównym zajęciem jest śmianie się z świńskich żartów. Spotykają się w hotelowym pokoju, z którego właśnie odchodzi żądająca napiwku kobieta (nie, nie jest to sprzątaczka). Upijają się. W zaledwie minutkę potrafią wypić kilka drinków oraz wielkie piwo duszkiem (chyba nie pobijecie). Następnie znów snują opowieści o kondomach i innych jak to nazywają "urokach życia". Żenada.
Wyszłam z kina w połowie. I małą rolę odgrywa tu wiek widza, jak sądzę. Starsi też są zniesmaczeni, nie mówiąc już o rozczarowaniu.
Zabić łatwo powiedzieć - ano łatwo. A zrealizować scenę zabijania? Już nie tak prosto. Potrzebny jest morderca i oczywiście ofiara, nasz przyszły trup. Ale taką dramatyczną scenę łatwo popsuć. A tu niespodzianka! Jedyna rzecz godna zobaczenia w tym filmie. (Być może dlatego, że nic przy niej nie mówią, ani nie dzierżą alkoholu w dłoni.) Brad siedzi w aucie ze wspólnikiem. W drugim samochodzie jedzie ofiara, do której Brad powoli się zbliża. Oba pojazdy zatrzymują się na światłach. Brad opuszcza szybę i strzela. I od tej sceny nie można oderwać wzroku. Bo jest naprawdę świetna! W zwolnionym tempie palec naciska spust, uwolniona kula rozbryzgując w miliony mieniących sie kawałków szybę leci, by powoli dosięgnąć przerażonej twarzy ofiary. Trafia ją w policzek i zdumiewająco spokojnie przeszywa ją na wskroś. Powolutku. Ekstra scena.
Teraz wracam do innej sceny, a w zasadzie jej części, która była świetna, choć niekoniecznie do tega filmu. Z lepszym powodzeniem można byłoby wykorzystać ją w jakimś thillerze albo czymś tajemniczym. Jest to okolica, gdzie na początku filmu spotykają się dwaj goście. Jeden trzyma psa na smyczy, drugi papierosa a gębie. Rozmawaiają, jeśli można to tak nazwać. Ale okolica jest wprost świetna. Komuś o bujnej wyobraźni natychmiast podsuwa pomysł o opuszczonym miasteczku widmie i chodzących po nim zombie.
Podsumowując Brad Pitt nie wystarczy do zrobienia dobrego filmu. "Zabić jak to łatwo powiedzieć" jest żałosną produkcją, na którą nie warto tracić czasu.
14. Hobbit
Hobbit to film, w którym każdemu może spodobać się coś innego. Powiedziałabym, że jest bardzo wszechstronny.
Dla kogo? Dla spragnionych przygód, znudzonych szarą codziennością, pragnących znalezienia szczęścia i potrzebujących impulsu do działania. Dla tych, którzy dawno nie widzieli cudownych zdjęć z lotu ptaka, pięknych widoków, zieleni. Dla smakoszy fantastyki, ale także zupełnie zielonych w tej dziedzinnie. Dla tych, którzy znają już bohaterów, i dla tych, którzy dopiero ich zapoznają. Dla miłośników dreszczyku i grozy, jak i także żartów i śmiechowych postaci. Dla spragnionych prawdziwego aktorstwa, wyśmienitych charakteryzacji, zaskoczenia.
W jakim wieku? Dla wszystkich. Przygody można przeżywać w każdym wieku!
Hobbit jest naprawe świetną, udaną produkcją. Być może (3 części z jednej cieniutkiej historyjki) to skok na kasę, ale zrobiony tak feomenalnie, że warto się zastanowić.
PS. Ukłony dla Freemana - był genialny!
15. Nieulotna magia "Nieulotne"
Mój błąd, trochę zwlekałam z tą recenzją. Miałam nadzięję, że mnie olśni i poukładam myśli, a wtedy pójdzie jak z płatka. Niepotrzebnie. Nie wpadłam na nic odkrywczego, ale na moje szczęście film był tak dobry, że pozostał w mojej pamięci na długo. Ale po kolei.
Gdy zaczęłam oglądać, próbując zagłębić się w historię bohaterów, podziwiałam sobie pastelowe, ciepłe widoki słonecznej Hiszpanii. "Młodzi mający u stóp cały świat" - tak to możnaby opisać. Słodkie i krótkie opowiadanie o szczęściu. Tak nazwałabym to pod koniec filmu.
Młodzi, czyli Karina i Michał to postaci, które nie każa nam skupić się na sobie. Dopasowują się, wtapiają się w tło i trwają, płyną razem z filmem. Nie są to tylko aktorzy grający przykazane im role. Jeżeli można tak powiedzieć to bije od nich prawdziwość, świeżość, zmienność i otwartość na świat. Oni są po prostu sobą. To takie trudne w dzisiejszych czasach określić co znaczy "być sobą". Po obejrzeniu filmu dziecinnie proste. Niesamowici po prostu w tym filmie Magda Berus i Jakub Gierszał nie starali się na siłę stworzyć swoich postaci z grubo nakreślonymi charakterami. Oni tylko zarysowali ich istotę, ich kształt, stworzyli szkic, który widz może w połowie wypełnić sobie jak chce.
(jak zwykle tyle opinii ilu ludzi, ale sądzę, że akurat ci aktorzy mają wielki potencjał i jeśli będą mieli do tego warunki to mogą stać się naprawdę mistrzami w swoim fachu)
Wyłaniają się tajemnice, piętrzą się problemy. na końcu garstka niedomówienień. Do interpretacji własnej.
Gdy zaczęłam oglądać, próbując zagłębić się w historię bohaterów, podziwiałam sobie pastelowe, ciepłe widoki słonecznej Hiszpanii. "Młodzi mający u stóp cały świat" - tak to możnaby opisać. Słodkie i krótkie opowiadanie o szczęściu. Tak nazwałabym to pod koniec filmu.
Młodzi, czyli Karina i Michał to postaci, które nie każa nam skupić się na sobie. Dopasowują się, wtapiają się w tło i trwają, płyną razem z filmem. Nie są to tylko aktorzy grający przykazane im role. Jeżeli można tak powiedzieć to bije od nich prawdziwość, świeżość, zmienność i otwartość na świat. Oni są po prostu sobą. To takie trudne w dzisiejszych czasach określić co znaczy "być sobą". Po obejrzeniu filmu dziecinnie proste. Niesamowici po prostu w tym filmie Magda Berus i Jakub Gierszał nie starali się na siłę stworzyć swoich postaci z grubo nakreślonymi charakterami. Oni tylko zarysowali ich istotę, ich kształt, stworzyli szkic, który widz może w połowie wypełnić sobie jak chce.
(jak zwykle tyle opinii ilu ludzi, ale sądzę, że akurat ci aktorzy mają wielki potencjał i jeśli będą mieli do tego warunki to mogą stać się naprawdę mistrzami w swoim fachu)
Wyłaniają się tajemnice, piętrzą się problemy. na końcu garstka niedomówienień. Do interpretacji własnej.
Historia może i schematowa – przyznam, że po obejrzeniu zwiastunu domyśliłam się czego może dotyczyć pewna rozterka bohaterów. Mająca na nich duży wpływ i wokół której toczy się potem prawie cała akcja – a szkoda. Bo problem powszechny, a z mojego punktu widzenia bardziej ciekawsze wydałyby się rozterki bohaterów na innym tle. Co nie znaczy, że z zagraniem emocji poradzili sobie źle, bo byli godni braw, naprawdę.
16. Letarg
W premierach kinowych na razie rewelacji brak, brak rewelacji za oknem, brak motywacji do wprowadzenia w życie wiosennych postanowień. Oczekiwanie na wiosnę. Letarg.
"Tak wciąż uparcie czekamy na wiosnę
Schowani w myśli niepokornych kokon..."
Schowani w myśli niepokornych kokon..."
A pustkę umysłu czymś wypełnić trzeba, a idealnym wręcz rozwiązaniem mogą być rozważania o filmie. Tak więc korzystając z (mam ogromną nadzieję) ostatnich dni zimowego letargu warto sięgnąć na zakurzoną półkę w poszukiwaniu... nie ... z chęcią znalezienia czegoś, nad czym można trochę podumać.
Zachęcam do czarno-białych filmów, bo te jak nic innego zaczarowują i pozwalają nam ponieść myśli daleko, niejako uwolnić i odsapnąć. Ponadto nikt chyba nie zaprzeczy, że muzyka jest urocza. Co najlepsze? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dla jednych Casablanca , dla innych widziani po raz setny Sami Swoi. Na zapleczu grozy: Noc żywych trupów albo Młody Frankenstein. A dla szaleńców Pi oraz Sprzedawcy. (filmy stylizowane na czarno-białe) Można zajrzeć do kolekcji filmów z bezkonkurencyjną Audrey Hepburn: Rzymskie wakacje, Sabrina, Jedziemy do Monte Carlo.
Nic nie zdziała na człowieka lepiej niż śmiech. Pamiętacie Flipa i Flapa? Och, bez wątpienia! A czy obejrzeliście kiedyś choć cały jeden odcinek? A warto!
Poza tym jeśli zawsze było wam wstyd, że nie widzieliście jakiegoś klasyka to można to nadrobić.
A co najważniejsze film nie tylko obejrzeć, ale też pomyśleć. Nie załamujcie się, jeśli z waszych rozważań nie często wysnuwa się jednoznaczny wniosek, ani też jeśli myśli błądzą donikąd. Spróbujcie oglądać film oczami wybranego aktora, spróbujcie wniknąć w umysł reżysera, rozszyfrować jego idee. Ważne, aby nie zatrzymywać się w tym letargu.
Miłego dumania.
17. Zło zakazane czyli dlaczego powstają superbohaterowie
W Wielkiej Brytanii w 1980 roku Ruggero Deodato wyreżyserował "Nagich i rozszarpanych". Włoch został wówczas oskarżony o zamordowanie swojej ekipy i musiał tłumaczyć się, że to tylko fikcja. I tak mroczne filmy wyszły z cienia...
Rozsławione i tym bardziej pożądane stały się upiorne, chore, szokujące czy brutalne filmy, gdy wpisano je na listę pozycji zakazanych.
- Mechaniczna pomarańcza - gdyby film ukazał się z 20 lat później (sukces Edwarda Nożycorękiego) główny bohater zyskałby chyba więcej fanów niż przeciwników wołających o zakaz wyświetlania filmu Sama Kubricka na wyspach brytyjskich. Wtedy uznano go za faszystowski i uważano, że sceny są zbyt brutalne i ludzie mogliby naśladować pokazaną przemoc :) http://www.youtube.com/watch?v=G7fO3bzPeBQ
- Teksańska masakra piłą mechaniczną - uroczy tytuł już na początku radził trzymać się widzom o słabych nerwach z daleka. Film otrzymał status jednego z najbardziej przerażających horrorów. http://www.youtube.com/watch?v=S2_s21rUeg4
- Egzorcysta - hit zakazany w Wielkiej Brytanii na 15 lat uznawany za arcydzieło gatunku. Został uznany za odrażający z powodu pokazanych scen opętania. O ile z teksańskiej masakry można nawet trochę się pośmiać, tak tego filmu lepiej nie oglądać samemu w nocy ;) http://www.youtube.com/watch?v=QIYPQwvktlA
- Ludzka stonoga - "uznano, że obraz w którym szaleniec zszywa swoje ofiary tak, by tworzyły jeden układ pokarmowy, łącząc ich usta z odbytami innych, nie moze służyć ani nauce ani rozrywce." Chyba mieli rację. http://www.youtube.com/watch?v=IX8fKLjC__c
- Zombie pożeracze mięsa, Pluję na twój grób i wiele innych
Teraz, choć ciągle przerażają, to już nie zbyt zadziwiają pośród setek krwawych dreszczowców. Można by powiedzieć, że zło stało się powszechne i się rozprzestrzeniło. Plaga zła. I to na własne życzenie. Wydaje mi się logiczne, że gdyby nikt takich filmów nie oglądał, nikt by takich filmów nie produkował. A śladami zombie podążyli na przykład twórcy "Hannibala" i "The Walking Dead". Stworzono kolejne wersje Frankensteina i wymyślono Edwarda Nożycorękiego oraz Demonicznego Golibrodę z Fleet Street (w obu mistrzowski Johnny Deep). Ludzie wskrzeszają zmarłych, odkrywają mroczne tajemnice i wyjaśniają niewyjaśnione z biegiem lat coraz śmielej. Inspirują mordercy, złodzieje, przemytnicy. (Kryminalne zagadki Nowego Yorku/Las Vegas, Przemytnik z 2010 roku http://www.filmweb.pl/video/trailer/nr+2-24750 z Eisenbergiem) Czarny rynek można by nazwać oczywistą tajemnicą.
Ludzie stają się coraz śmielsi. Zauważmy, że jeszcze 20 lat temu walczyliśmy z Gremlinami, a teraz celujemy do krwiożerczych piranii czy ohydnych potworów z innych planet ("Obcy"). Horrory i dreszczowce stały się chyba elementem kultury.
Myślę, że gdy ludzie przestają walczyć ze sobą, muszą zacząć walkę z czymś innym a czy to będą zombie, klony czy potwory stanowi tylko element zaskoczenia. Trudno znaleźć odpowiedź na pytanie po co powstały przygody o wampirach czy wilkołakach, ale (do czego od początku zmierzam) potrzebę stworzenia superbohaterów widać jak na dłoni. Nie bez powodu Superman, Batman i inni SuperKtosie (Łoś Superktoś, pamiętacie ;)) ratują nam tyłki z opresji. Ratują świat! A ludzie muszą mieć kogoś na kim mogą polegać, na kogo mogą liczyć i w kim pokładać nadzieję. Mocny, odpowiedzialny, silny i niezwyciężony. Taki właśnie musi być superbohater. Naśladowanie to inna sprawa, ale wielu chciałoby poszczycić się niezwykłymi umiejętnościami, prawda?
Zakończę niespodziewanie, żeby zostawić każdemu pole do popisu dla własnych refleksji. To taki boski układ - wywołajmy panikę a potem stwórzmy bohatera. Sukces murowany?

18. Wszystko, co kocham (2010)
"Żyjemy na maxa chociaż życie jest złe, ja nie wybrałam kart, ale wybiorę grę"
Po obejrzeniu "Wszystko, co kocham" i przeczytaniu kilku negatywnych recenzji postanowiłam się zrewanżować i trochę wybronić ten film.
Na pewno nie jest to produkcja "bez zakończenia, bez puenty i bez rozwiązania". Zgodzić się mogę, że zakończenie jest niedopowiedziane i można czuć niedosyt. Ale o czym to świadczy? O tym, że historia widza wciągnęła i że pragnąłby on poznać dalsze losy Janka (główny bohater grany przez Mateusza Kościukiewicza) i kolegów. (m.in. Jakub Gierszał w roli Kazika). Poza tym ostatnia scena jest według mnie jedną z najlepszych. Młody człowiek zaczynający biec co tchu, a w końcu skaczący. W tle na murze napis wolność. Wracając - gdyby wszystko w filmach było dopowiedziane, to nie widziałabym sensu ich oglądania. Co w dzisiejszych czasach zmusza nas do myślenia? Właśnie mało rzeczy, dlatego ważne jest, aby poszukiwać wciąż tych rzeczy, które przemawiają do nas i pomagają ten umysł trochę rozruszać! Warto nad filmem trochę pomyśleć, tak jak nad robótką ręczną trochę się dłubie, tak nad filmem trochę "przysiąść".
zaliczam glebę , lecz wstaję i idę przed siebie .
W jednym z postów stwierdzono, że w produkcji nie czuć lat 80-tych. Nie wiem, nie było mnie, nie widziałam jak było wtedy, ale oglądając film nie miałam wrażenia jakby akcja toczyła się we współczesności.
Niektórzy liczyli na poruszającą historię, " przy której każdy ich zmysł i każdy milimetr ciała będzie drżał". Cóż... heh ;) Jeśli ktoś ma tak wygórowane oczekiwania to chyba na wielu filmach się zawodzi. Ten film jest polski! A jak na polski film jest wręcz świetny. Poza tym taka mała wskazówka - oczekujcie od filmu mniej, a dostaniecie więcej. Przynajmniej w moim przypadku się sprawdza :) Poza tym ta historia ma opowiadać. Wzrusza też, owszem, jest pewna mega dobra scena rozmowy Janka z ojcem (którego z reszta gra Andrzej Chyra) która może wycisnąć łzę z oka, ale ten film miał opowiadać głównie o młodości. Sam reżyser wiele razy mówił, że właśnie młodość jest tym, o czym chce opowiadać (dlatego także powstał film "Nieulotne"). Młodość jest szalona, ciągle jest w biegu. To super zostało pokazane w scenach, w których gra zespół WCK (Wszystko co kocham). Ich muzyki, niestety, było dość mało, ale scenę w której chłopacy grają koncert uważam za bardzo dobrą.
Chciano poruszyć wiele problemów, by może za wiele i stąd te opinie o niedociągnięciach. Myślę jednak, że warto go obejrzeć i skupić się na tym, co reżyserowi udało się osiągnąć i nam pokazać, a nie na tym, co mu nie wyszło.
to nasze życie , które sami układamy .
to te momenty , przeplatane marzeniami.
to te momenty , przeplatane marzeniami.
19. Bling Ring
Młodzieży z Ameryki się nudziło więc wpadali na pomysł okradania domów gwiazd pokroju Paris Hilton i Lindsay Lohan. Czemu nie? To przecież fajowa zabawa, dreszczyk emocji... Nastolatkowanie ma to do siebie że człowiek wciąż poszukuje nowych wrażeń. No więc spróbowali i bawili się całkiem fajnie w zupełnej nieświadomości aż do czasu gdy ich złapali. Bo wcześniej nie wpadli na to, że zostawiają swoje odciski pacy na wszystkim co dotykają, ani że ktoś zauważy że zginął mu naszyjnik za kwotę, przy której wymawianiu można się zachłysnąć. Jednak najbardziej głupkowate wydało mi się to, że bystra młodzież z Bling Ringu zadała sobie mnóstwo trudu, aby każdy wiedział, że to właśnie ONI byli u Paris już 5 RAZY dzieląc się z chęcią tą informacją z każdym kogo napotkali. Nie mówiąc o tym, że wrzucali zdjęcia z domów gwiazd na portal społecznościowy.
Zszokowała mnie głupota bohaterów, jednakże nie film. Nie łudźmy się - temat nie jest tak porywający aby oprzeć na nim sukces. Cóż można pokazać oprócz włamań? Fragmenty wywiadów przeprowadzanych na komisariacie, reporterów z Breaking News, codzienne, można powiedzieć niewinne, życie bohaterów. To wyszło fajnie. Cała historia oparta jest na faktach. Reżyserka nie mogła dodać żadnych spektakularnych fajerwerków, jeśli ich tam nie było!
Przyczepić mogłabym się do schematycznych postaci. Być może producenci mieli na celu wyraźne zobrazowanie charakterów nastolatków, ale wyszło tak że aż przejaskrawili. Być może dorosły widz nie zwraca uwagi na to, co młodzież ma na sobie bo przecież "oni wszyscy chcąc być oryginalni wyglądają tak samo". Ale rówieśnik bohaterów Bling Ringu na bank nie przeoczy tego, że ludzie są ubrani co najmniej źle. Widać nie znaleziono złotego środka. W tym polegli.
Soundtrack był świetny i tego nie da się podważyć! I niech nie próbują podważać tego (przepraszam) 60-letni recenzenci, którzy takiej muzyki po prostu nie słuchają a wszystko poza złotymi przebojami uważają za nowoczeny chłam. :D Zła muzyka może popsuć calutki film, a taki, w którym dużo klubowych scen jest najłatwiejszym kąskiem. Gdybym miała przez pół filmu słuchać "umca umca" to wyszłabym bez wahania. (Bo w niektórych filmach muzyka klubowa ogranicza się tylko i wyłącznie do tego, co jest żałosne i każe mi od razu sięgnąć po pilota.) Tym czasem dźwięki wręcz porywały. Był m.in. Kanye West i Azealia Banks. Soundtrack macie tutaj http://www.youtube.com/watch?v=3z8ppcFGPlY&list=PLXhiJ0RbRMQSX7-09lXjiaNn5BOsUNe4K
Dlaczego tak wiele jest negatywnych recenzji dla Bling Ring? Trudno powiedzieć. Radzę obejrzeć Bling Ring z 2011 w reżyserii Michaela Lembecka. Przy tamtym filmie to, co nakręciła Coppola można nazwać arcydziełem.
20. Evril McSod i YUMA
EvilMrSod. Piosenkarz. Mam nadzieję, że nieprędko stanie się sławny. Bo jest taka smutna tendencja , która nie pozwala światnym niszowym zespołom pozostać w ukryciu.
Odkryłam go dzięki Yumie, którą w końcu obejrzałam. Ogólnie ścieżka dźwiękowa jest do bani co jest dużym minusem filmu. Wydaje mi się że każdą produkcję można zepsuć przez nieudany soundtrack. Gdy rozległy się słowa "I'm gonna dissapear" od razu pomógł mi wujek google :p Okazało się, że Evil ma kilka naprawdę genialnych kawałków. Są wspaniałe na liryczne, sierpniowe wieczory.
Nie powiem że YUMA mnie rozczarowała ale to nie było to, czego oczekiwałam. To nie jest słaby film, ale to nie jest też dobry film. Taka przeplatanka. Obrazki z powojennej polski i udane dialogi to połowa sukcesu. Jednak wystarczy przyrównać ten film do "Wszystko co kocham" albo z "Jesteś Bogiem" i momentalnie blednie.
Lubię grę Gierszała i sprawia mi straszną radochę oglądanie jego filmów jeden za drugim, patrzenie jak coraz lepiej mu idzie i jak wymiata na ekranie. W tym filmie Katarzyna Figura dzięki swojej roli pokazała, że ma w sobie jeszcze sporo wigoru.
Obejrzeć warto, zachwycać się niekoniecznie.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=gn1JDy22e4g&list=PL348C2BFE65E903A0[/youtube]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz