Dziś mamy wysyp produkcji, których oryginalne tytuły bynajmniej nie brzmią, jak te nasze. Polscy tłumacze robią co mogą, żeby przemycić swoje..no właśnie. Idee? Trudno mi pojąć jak wygląda droga od zapisanego ręką reżysera tytułu do miliardów bilbordów, ale zajmę się kiedyś i tym ;) Jest o czym pisać.
Na pierwszy ogień najbardziej oczekiwany, przynajmniej przeze mnie
"Zostań, jeśli kochasz"
a może "Jeśli zostanę" (w dosł.od oryginalnego "If I stay"). Czyżby komercyjny romantyzm walił tu drzwiami i oknami? Ależ skąd ;)Romantyzm być musi, bo to melodramat dla młodego pokolenia. W końcu? Było pare niszowych produkcji, które sceną nie zawładnęły np. niedawne "Gwiazd naszych wina" albo znakomite "Now Is Good". Na upartego dałoby się także podczepić tu "Kochanków z księżyca". A poza tym? Niewiele. Fajnie, że stworzono film dla widza, który mając *naście lat potrzebuje określonych historii
i wzorców, w które obfituje życie, poznać chociażby z ekranu. I oto mamy. Produkcję, której motorem napędowym jest Chloe Moretz, z pięknym soundtrackiem w tle. Doskonałą na wrześniowy wieczór.
"To nie jest film dla starych ludzi." - sypią gromy recenzenci filmwebu.
Być może dlatego, że narratorką filmu jest jego główna bohaterka, a kolejne sceny relacją z jej pamiętnika. Patrzy na świat swoimi oczami uwiarygodniając całą fabułę.
Głównym tematem filmu jest życie, które potrafi być zarówno piękne oraz radosne, jak też kruche
i nieobliczalne.
i nieobliczalne.
"Gdybym tylko tu był"
Jeśli macie ochotę na bliższe przyjrzenie się przymrużonym okiem związkom...rodzinnym to powinniście wybrać się na tą produkcję. Utrzymany w komediowej konwencji dramat, który trafił
do sudancowców jest filmem o 35-latku, który układa sobie życie. Producenci bazują na tym, co jest, a problemy interpersonalne i brak dobrych relacji w rodzinie to codzienność. Niestety."Obliczony na łatwe wzruszenia i pełen wyświechtanych frazesów." - grzmią recenzenci. Jeśli jednak jesteście wygłodniali dobrej indie-rockowej muzyki to ten film zasyci was na długo.
Jest jeszcze coś mocniejszego. "Zanim zasnę" z gwiazdorską obsadą może być naprawdę czymś dobrym. Gdybyście tak budzili się co dzień i musieli uczyć się od nowa swojego życia? Gdybyście nie rozpoznawali otoczenia, najbliższych, ani nawet siebie? Mam nadzieję, że reżyserzy sprostali tematowi, a maski, które przydzielili aktorom nie są tylko gipsowymi odlewami. Choć opinie są znów częściowo negatywne (recenzenci filmwebu chyba poddali się jesiennej depresji!) i czytamy, że "Zanim zasnę" bliżej do telewizyjnego melodramatu (i to nie produkcji HBO) niż do pełnokrwistego thrillera psychologicznego.: to myślę, że film znajdzie swoich amatorów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz