Powered By Blogger

poniedziałek, 22 września 2014

Miasto 44 - recenzja+powstawanie






Cel był taki, żeby ludzie, w szczególności młodzi, którzy pójdą na ten film, wyszli z niego bez komentarza na ustach. Właśnie tak. Ze mną im się udało.

Historia jest wstrząsająca, brutalna i bezlitosna. A co najgorsze niczego ludzkości nie uczy. Daje się wymazywać z pamięci jak wczorajszy deszcz. Komasa wziął na muszkę powstanie warszawskie
z nierozerwalnym odeń pytaniem: i po co to wszystko? 

 
 
 
"Porazić epickością" 

Film wspina się na wysoki pułap. I na ścieżce efektów specjalnych, które sprawiają, że produkcja nie przypomina sflaczałego, patriotycznego polskiego odgrzewanego befsztyku, a jest prawdziwą dawką skuteczną, żeby historii nie zapomnieć. Ta historia rzeczywiście poraża (a nie-razi!) bo bazuje na emocjach. Można by pomyśleć, że nie da stworzyć się patchworku z nowoczesnej muzyki wirującej pomiędzy jej czarno-białymi przodkami, emocji wywołujących dreszcze i historii miłosnej, których było już przecież od groma. Wielki Gatsby pokazał nam, że się da. Ale Komasa idzie o krok dalej. Dodaje do tego historię prawdziwą. Choć w bólu czasem trudno uwierzyć, że wydarzyła się naprawdę. Ubiera ją w szal efektów w rozmiarze Supersize, które są mrugnięciem do widza. Reżyser je dopieszcza i się nimi bawi. To niewiarygodne, że mu się udało. To niesamowite. 


"Za dużo seksu w tym filmie?"

Komentarze, z którymi spotkali się nie tylko sami producenci, ale też aktorzy z pogardą odnosiły się do scen, nazwijmy to. "erotyzmu". Dużo jest pocałunków, trochę nagości i dzikość. Dzikość spojrzeń i dzikość działań zręcznych dłoni, drżących o jutro. Ale przez zmysły przemawia natura człowieka - niepohamowana nie tylko w obliczu śmierci, zaglądającej nam w oczy przez niemieckie źrenice. 
 


Jak rodziło się "Miasto"...

1. Reżyser 

25 milionów złotych i 8 lat kręcenia. Jak zderzyć tą wielką machinę ze świeżością, która bije od aktorów, mających dotąd niewiele wspólnego z kamerą? Jan Komasa mówi o tym, że producenci wyglądają za horyzont po ciekawe pomysły na fabułę, a tymczasem mało kto sięga do korzeni,
by utkać coś z tego, co mamy. A jeśli już ktoś się tego podejmuje to jest to domek z kart, na który media wylewają pomyje przez następne 2 lata. (czytaj:Bitwa Warszawska) By oderwać Polsce metkę słabego kina Komasa skupił się na tym, żeby produkcja mogła dotrzeć do szerokiej publiczności. Pokazuje coś znanego, lecz splata to z czymś zupełnie nowoczesnym. Wynikiem jest bomba, a może granat który ze świstem przelatując przez nasz umysł wciska nas w fotel.


2. Aktorzy

Jan Komasa wyłapuje nowe twarze. Józefa Pawłowskiego (Stefan) i Annę Próchniak (Kama) zgarnął z kastingu, przekonany o tym, że w filmie pojawić się muszą. Ryzyko, bądź co bądź istnieje, nawet minimalne, i za tą odwagę, której reżyser nawet nie zauważa najbardziej go podziwiam.
W wywiadzie mówi, że to producent powinien martwić się o to, czy ten film będzie pociągając dla widza. Aktorzy muszą przesuwać pewne granice, których dotąd nie doświadczyli w prawdziwym życiu i warto pomyśleć czy nie jest to dobra dla życia lekcja. Aktorzy spotykali się z powstańcami, rozmawiali z nimi, nie tylko o powstaniu, ale także w trakcie kręcenia, wymieniając opinie. 
Myślę, że o żadnej z postaci, które wystąpiły w "Mieście".. nie można powiedzieć, że nie była wyrazista. Gdyby powyciągać z szeregu kolejne postacie dostaniemy paletę tak barwnych osobowości, że trzeba przyznać aktorom talent. Za to, że te osobowości  stworzyli. 

Zofia Wichłacz, grająca główną bohaterkę dostała Złotego Lwa za rolę Biedronki.
Na filmie razem z Józefem Pawłowskim na oficjalnej sesji.



3. Dirlewangerowcy
Historia, będąca ich konikiem dostarcza im zarówno napędu do działania, ale też - szczęściarze - pracy. Kim są tajemniczy jegomoście? Jest to grupa rekonstrukcyjna. Przedstawiają wszystkie jednostki walczące w całej Polsce. Sami są z Warszawy, dlatego ten projekt jest akurat wyjątkowy- wielu ich przodków walczyło w powstaniu. Zaopatrują garnizony, dostarczają broni i mundurów - lecz są bezstronni - dla partyzantów, dla Niemców i dla oddziałów AK. 


 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz