Powered By Blogger

wtorek, 27 maja 2014

Kino w ciemno

Chyba żadne inne miasto (a może o czymś nie wiem?) nie wpadło jeszcze na pomysł cyklu, który byłby tak intrygujący. Kino MUZA w Poznaniu już po raz kolejny zaprasza nas na seans w ciemno. Randka z filmem jest bowiem nietypowa - nie wiemy, kogo zobaczymy na ekranie! Wchodzimy. I do momentu, w którym zacznie się kręcić taśma, popłyną pierwsze dźwięki i ukaże się pierwszy obraz nie wiemy, czego można się spodziewać.
Ryzykowne?
Myślę, że repertuar jest ostrożnie dobierany, tak by żaden widz nie czuł się oszukany ani  zawiedziony po filmie.
Poza tym wielką zaletą tego cyklu jest niespodzianka. W codzienności, gdzie dostęp do informacji jest nieograniczony, kogóż pociągają jeszcze zagadki, tajemnice, niewiadome? Jeśli was - to ten cykl jest właśnie dla was.
W jego ramach można było obejrzeć takie produkcje jak "Tom", "Tylko kochankowie przeżyją",
"12 gniewnych ludzi" czy "Nocny Kowboj".  Nie twierdzę, że z każdego z tych filmów wyszłabym z poczuciem, że było naprawdę warto, ale część z nich z wielką ochotą obejrzałabym na dużym ekranie, co w żaden inny sposób nie jest możliwe w przypadku filmów z XX wieku.
Sprawdźcie więc sami i być może do zobaczenia w MUZIE !
http://www.kinomuza.pl/index.php/pl/aktualnosci/0,2,0,845,kino-w-ciemno

czwartek, 15 maja 2014

Happy End? A może nie?!

Gdy w ręce wpadnie wam ulotka, lub gdy traficie na stronę Multikina, spójrzcie na repertuar komercyjnej machiny do innych światów. Jak myślicie, ile z tych filmów zakończy się szczęśliwym zakończeniem?
Pomyśl chwile bratku
dojdź do wniosku, że
9 na 10 z tych filmów
na bank zdołuje cię

Wychodzę, z założenia, że lepiej jest wyjść z kina zdołowanym przez ambitne kino, które
z górnolotnym problemem może zagnieździć się w naszym umyśle na dobrych parę godzin, 
niż wyjść z niego zdołowanym przez szmirowate zakończenie "pozytywnego" filmu. 
Pozytywny film maskujący się pod hasłem  "komedia". (BTW-skoro komedie nie są śmieszne, może powinien powstać nowy gatunek filmowy, który rzeczywiście wywoływałby śmiech?)
Pozytywny film, który ma ci uświadomić, że życie i tak zagra ci na nosie, bo nie spotkasz w nim przystojnego bruneta ani zaczarowanej taksówki, która przewiezie cię po nocnym Paryżu

1) Schemat
Zaspał. Wstał lewą nogą i wylała mu się kawa. Szef wywalił go z pracy... i tak dalej i tak dalej. 

Lecz nie martw się, wszystko dobrze skończy się!

Fabuła narzuca falę nieprawdopodobnych wydarzeń, a zbiegi okoliczności wyskakują zza każdego zakrętu. Na początku filmu można mniej więcej odgadnąć zakończenie.

2) Pozytywna energia czy czarna dziura?
W zależności od produkcji otrzymujemy przewidywalny, lecz miły dla oka efekt końcowy albo film wyssany z wszystkich prawdziwych reakcji i emocji. Jasne, niektórzy lubią chodzić na typowe "odmóżdżacze", ale według mnie ich wartość mieści się w znużonym spojrzeniu.

3) Gdzie się podziały wszystkie nasze problemy?
Na co dzień lubimy się zamartwiać i jesteśmy pochłonięci wszystkimi przeciwnościami jakie wskakują nam na plecy. Idziemy do kina i na chwilę możemy żyć innym życiem. Czyimś życiem. Dlaczego po seansie mam stwierdzić że mój żywot jest do ****? Lepiej byłoby poprzeplatać uśmiech losu z problemami do pokonania. Scenariusz idealny? :)

Wyszło na to, że dobrze zrobione happy endy nie są takie złe. W końcu "przeamerykanizowanie" nikomu nie wychodzi na zdrowie.





czwartek, 1 maja 2014

Dokąd prowadzą wszystkie filmowe drogi?

 "Tory prowadzą do miasta, zwiastując niewiadomej przyszłości."

Ta podpowiedź może wciąż dla wielu być zagadką. Zagadką, którą odkrycie nie pozwoli na ujrzenie czegoś spektakularnego. Nie będzie to nic ekscytującego, nie przejmie przerażeniem. Nie będzie krokiem na przód, a może być nawet krokiem w tył. Może wydobyć na światło dzienne zakurzone wspomnienia.
Zainspirowana filmwebowym klipem postanowiłam napisać o debiucie (1955) indyjskiego reżysera Satyajit'a Ray'a. Film "Droga do miasta" jest w rzeczywistości zapisem obrazów zupełnie kontrastującym z terminem "kino". Czym kino jest samo w sobie? Na pewno dla każdego z nas jest czymś innym, jednak w ostatnich latach na czele list skojarzeń znajdzie się Johnny Deep, Marylin Monroe i cała reszta świty z Hollywood. A warto pamiętać, że codzienność i prostota niesie w sobie tyle samo uroku i piękna, co gwiazdorskie insygnia. Aktorami w "Drodze do miasta" są zwykli ludzie, a zamiast szalonych musicalowych piosenek z Bollywood  postawiono tu na humanizm i społeczeństwo. Terkoczący pociąg, stara ciotka z laską, bose stopy w polu - to wymowa dnia dzisiejszego, którą obserwuje kilkuletni chłopiec prowadzący nas przez film.
A jakie elementy tworzą naszą codzienność?

http://www.filmweb.pl/video/na_skroty/Droga+do+miasta-33352

"Wreszcie odnalazłeś swoją drogę"

Dla niektórych droga była wszystkim, a więc była po prostu sposobem na życie, nową szansą i możliwością bycia odpowiedzialnym tylko za siebie. Snucie się w marzeniach o nierzeczywistości i nieustająca pogoń za szaleńcami pragnącymi wszystkiego naraz. Podążanie za głosem słońca, promieniami serca i przebłyskami rozumu. To właśnie życie "W drodze".

"Takie wybraliśmy życie. Jedno jest pewne: nie ujrzymy raju"

Tan gangsterski dramat znany pod nazwą "Droga do zatracenia" wyreżyserował w 2002 roku Sam Mendes (znany z American Beauty i Skyfall). Tu ważnym elementem, w okół którego skupia się fabuła również jest chłopak. Nie ma jednak tak spokojnego życia, jak hinduski kolega, odkąd staje się świadkiem morderstwa.

"Wielka szansa trafia się tylko kilka razy w życiu. Kto chce żyć z poczuciem, że jej nie wykorzystał?"

Te słowa słyszy bohater grany w "Drodze do szczęścia" przez Leonardo di Caprio. Jego życiową partnerkę z którą kroczy w złym kierunku gra  Kate Blanchet. Razem próbują udowodnić, że życie nie kończy się w chwili, z którą zaczyna się je dzielić z gromadką dzieci. Hollywoodzkie problemy, hollywoodzkie wykonanie. Słodko-gorzkie z happy-endem.

Przez lata dążono do przebaczenia (Droga do przebaczenia 2007), zapomnienia (droga do zapomnienia 2014). Kierowano się głodem przygód (droga do El Dorado) albo pragnieniem wolności(droga do wolności 2001). Celem było piekło (droga do piekła 2007) dom (droga do domu 1999) północ (2012) albo Hiszpania (2013). Czasami znajdowało się wszystko, a czasami zostawało się z niczym (droga donikąd 2007). Jednak z każdym przebytym kilometrem coraz lepiej znało się siebie, wytarte podeszwy sugerowały znajomość swoich możliwości, słabości i mocnych stron.
Bo wszystkie filmowe drogi prowadzą wgłąb nas.