American Hustle nominowany został do 10 Oscarów. Dziesięciu.
Czym film teoretycznie może się poszczycić?
Najlepszym reżyserem, oryginalnym scenariuszem, Christianem Balem, Amy Adams, Bradley'em Cooper'em i Jennifer Lawrence. Świetnym montażem, świetnymi kostiumami... to wszystko? Nie, jeszcze świetną scenografią!

Mam wrażenie, że gdyby nie aktorzy i pewna ironia, film mógłby zdobyć miano "skoku na kasę" albo entego niewypału roku. Jennifer: jeżeli uzna się, że tutaj grała, to w "Igrzyskach" była jedynie figurą woskową. Była znakomita! Wykonała niewyobrażalną robotę. To głównie sceny z jej bohaterką, niezwykle codzienną, zwyczajną, spragnioną życia i wyższych sfer (i dzięki temu tak chyba zwykłym pożeraczom popcornu bliską postacią) ogląda się w największym skupieniu, by co chwila parskać śmiechem.
Czapki z głów!
Nie możemy pominąć Christaiana Bale'a, którego w tej postaci wrogi Bale nie miałaby szans rozpoznać ;)

Tak, to ta sama osoba!
Reszta też daje znakomity występ, nagrodzony gromkimi brawami w postaci tylu nominacji.
Świetny montaż? To pewnie przez stylizację na lata 60/70.
Na pewno nie powiedziałabym, że wykorzystano tu świetne kostiumy. Nie wiem dlaczego do tej kategorii nie nominowano "Jeźdźca znikąd", gdyż był by to absolutnie mój faworyt.
Nie był to kicz, nie był to kabaret, ani coś kultowego, co wejdzie do kanonu, ot, klasyczny przykład z kinematografii XXI wieku. I choć nie byli to kabotyni, to w kalkulacji wypada jedno słówko:
czyżby komercja? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz